SIŁA KOBIET

Są w życiu takie spotkania, które mają wielki ciężar, wielką moc. Zmieniają wszystko. Takie właśnie było moje spotkanie z Sylwia Zarzycka.

Kilka lat temu przyszłam na galę Fundacji Między Niebem a Ziemią. Przyszłam pomóc, wesprzeć, dać to, co mogę, dorzucić się, chociaż sama niwiele mam. Ale wiem, że to „niewiele” może być bardzo cenne, mimo że nie waży zbyt dużo. Podczas gali, jak co roku, prezentowano filmy o podopiecznych Fundacji – dzieciach z głębokimi upośledzeniami. Oglądałam je i płakałam. Co innego czytać te historie, a co innego je zobaczyć. Być w tym pokoju, zajrzeć w oczy dziecka, które walczy o każdy oddech, słuchać jego mamy, która wciąż ma nadzieję.

Pomyślałam, że mimo wszystko, jestem szczęściarą. Że mi się poszczęściło. Mam cudowną córkę, której przytrafiła się „tylko” przepuklina oponowo-rdzeniowa, która „tylko” jeździ na wózku i „tylko” ma padaczkę. Mam kochanego męża, który ma „tylko” jamistość rdzenia kręgowego i „tylko” niedowład czterokończynowy. Ale my żyjemy ! My mamy nadzieję, a rodzice dzieci, którymi opiekuje się Fundacja, trzymają się skrawków życia.

Na tej gali nie byłam matką chorej Pauli i żoną chorego Tomka. Byłam człowiekiem, który chce pomóc. I tak przychodziłam co roku.

Któregoś razu Sylwia wyłowiła mnie z tłumu. Zapytała, co tutaj robię, kim jestem. Opowiedziałam jej swoją historię – nie prezesce, ale kobiecie, która pomaga i kocha. Sylwia opowiedziała mi o Fundacji. Zapytała, czy chciałabym przyjechać kiedyś na babskie spotkanie. Miałam wątpliwości, bo przecież moja historia nie jest tak przejmująca, jak inne, jakoś sobie radzę. Ale Sylwia wytłumaczyła, że Fundacja pomaga nie tylko dzieciom, skupia się również na ich mamach. I te babskie spotkania są po to, żeby ze sobą pobyć, nakarmić się siłą, dzielić się nadzieją. Pojechałam.

Miejsce było piękne. Powitano nas jak bohaterki – po królewsku, z honorami. Dziwiłam się, że traktuje się nas w taki wyjątkowy sposób. Bo przecież co wyjątkowego robimy ? Po prostu jesteśmy dla swoich dzieci, ze swoimi dziećmi. A tymczasem ktoś chciał nas za to nagrodzić – nie pieniędzmi, ale życzliwością i zainteresowaniem. Wtedy zrozumiałam sens tych babskich spotkań.

Była piękna kolacja, rozmowy, opowiadanie o sobie, dzielenie się historiami. I – to wielkie zaskoczenie – dużo radości, a nawet beztroski. Codzienność zostawiłyśmy w naszych domach (oczywiście pod dobrą opieką)., teraz był czas na niecodzienność. Sesje zdjęciowe, przymierzanie przepięknych kreacji, makijaż … My, matki, stałyśmy się kobietami – zmęczonymi, ale pięknymi, przytłoczonymi obowiązkami, ale uśmiechniętymi. Był czas na wyrzucenie emocji, także na łzy. Tylko że nikt nie był sam, żadna z nas nie została ze swoim bólem. Ta siła kobiet, którą wtedy poczułam, jest we mnie do dziś.

Poznałam wiele mam, kobiet, cudownych ludzi. Przyjaźnie, koleżeństwo ale czasem zwykły SMS, krótki telefon „co u Ciebie słychać, kochana.” Pamiętam, jak opowiadałam o swoim życiu – mówiłam wtedy, że najbardziej brakuje mi mężczyzny, który może mnie przytulić, objąć ramionami. Bo Tomek nie może, bardzo by chciał, ale choroba odebrała mu i tę przyjemność. Tomka mogę jedynie potrzymać za rękę i z tych chwil bardzo się cieszę, celebruję je. Jedna z mam powiedziała mi wtedy, że jak będzie mi smutno, mam pomyśleć o niej, bo ona zawsze będzie mnie przytulać, nawet gdyby była na drugim końcu świata.

Zrozumiałam, że ludzie są właśnie po to – żeby być blisko, nawet kiedy są bardzo daleko. Że zapewnienia o pomocy, wsparciu nie są pustymi słowami. Że z niby naszymi dramatami tylko pozornie jesteśmy same. Że poznajac te wszystkie kobiety, zaprosiłam je do swojego domu i życia.

Dzięki Fundacji zrozumiałam też, że ja jestem ważna. Ja Agnieszka, która dżwiga dom i swoją najukochańszą dwójkę (to nie metafora, my naprawdę podnosimy, pracujemy fizycznie). Fundacja pomogła mi, kiedy tak bardzo była nam potrzebna dostawka do wózka. Niby drobiazg, a mógł trochę odmienić życie, ułatwić funkcjonowanie. Paula korzysta z terapii psychologicznej, za którą też płaci Fundacja. Bycie pod tymi skrzydłami to wyróżnienie, na pewno dar od losu.

Fundacja pomogła mi zrozumieć, że nasza historia to również ja. Nie tylko Paula i Tomek. Ja jestem w niej tak samo ważna. I tak samo potrzebuję wsparcia, potrzymania za rękę, długiego pomilczenia z drugą osobą, która rozumie, ponieważ jej historia jest podobna do mojej. Nauczyłam się doceniać siebie. Nie, niestem już w cieniu. Jestem na pierwszym planie – jak Paula i Tomek.

– wspomnienie Agnieszki Bogacz do książki Między Niebem a Ziemią. Książka pełna cudów.którą można nabyć pod tym linkiem:https://perfectservice.com.pl/…/miedzy-niebem-a-ziemia…/