W biznesie nie ma dla mnie rzeczy trudnych

Jest wiele wspaniałych kobiet, które zrobiły karierę w biznesie a jednocześnie mają rodzinę i dzieci. Myślę, że trzeba promować wzorzec kobiety aktywnej, ale też spełnionej prywatnie, zbalansowanej, żyjącej holistycznie, mającej dwa światy prywatny i zawodowy.


Sylwia Zarzycka: W jaki sposób rozpoczęła się Pani przygoda z biznesem ?

Iwona Kossmann: Moja kariera zawodowa zaczęła się w 1992 w Unileverze. Studiowałam ekonomię na SGH. Po ukończeniu studiów pojechałam do Holandii by zrobić studia podyplomowe na Erasmus University Rotterdam, gdzie studiowałam zarządzanie strategiczne i marketing. Po skończeniu wróciłam do Polski i zaczęłam pracę w dziale marketingu w Unileverze Polska. Po trzech latach odeszłam, gdyż dostałam bardzo interesującą propozycję zawodową dołączenia do firmy kosmetycznej Coty, gdzie byłam odpowiedzialna za wprowadzenie na polski rynek marek luksusowych jak Davidoff, Joop oraz Lancaster. Byłam również odpowiedzialna za markę Adidas. Po dwóch latach zostałam awansowana na manager ds. marketingu i przesunięta do oddziału węgierskiego, który razem z GM’em stworzyliśmy od zera – Coty Hungary. Po kolejnych dwóch latach zostałam wysłana do centrali w Niemczech, gdzie zajmowałam się markami kosmetyków kolorowych jak Rimmel i Chicogo. Po krótkiej przerwie związanej z urodzeniem pierwszej córkę została mi zaproponowana rola dyrektora ds. marketingu w Coty Polska. Podjęłam decyzję o powrocie do kraju. Ta decyzja zmieniła moje życie. Zawsze było dynamiczne, ale od momentu gdy zostałam matką, zupełnie inaczej musiałam organizować swój czas. Macierzyństwo otwiera kobietę na to, co dzieje się wokół niej. Dlatego też to co robi Pani Fundacja jest mi bliskie, bo mam świadomość jak trudne jest życie kobiety aktywnej zawodowo z dzieckiem, a jeśli jest to dodatkowo dziecko niepełnosprawne, to połączenie życia zawodowego z obowiązkami macierzyńskimi jest niezwykle trudne. Z jednej strony towarzyszy nam niekończące się poczucie winy, że mamy za mało czasu dla naszych dzieci, a z drugiej strony chcemy pracować. Jest to bardzo wymagające. Nie ma taryfy ulgowej dlatego, że jest się kobietą z dzieckiem. Nigdy.

SZ: Pamięta Pani jakieś trudne sytuacje w związku z łączeniem macierzyństwa z pracą zawodową?

IK: Mnóstwo takich sytuacji było w moim życiu. Pamiętam, jak musiałam w ciąży wracać z urlopu ze Szwajcarii na zaledwie jeden dzień, na spotkanie do Warszawy. Tak zwana dyspozycyjność jest wymogiem naszej managerskiej pracy, szczególnie gdy jest się członkiem zarządu. Praktycznie do końca pierwszej ciąży latałam samolotami po całej Europie. Generalnie rzecz biorąc nikt się nie przejmował tym, że jestem w ciąży. Po prostu trzeba było pracować. Po drugiej ciąży wróciłam do pracy po trzech miesiącach Byłam wtedy członkiem zarządu Orange Polska. Zawsze starałam się jak najlepiej łączyć te dwa światy, prywatny i zawodowy. Było trudno, ale udawało się.

SZ: Jaką ma Pani receptę na łączenie tych dwóch światów?

IK: Myślę, że pierwszą rzeczą, którą trzeba sobie uświadomić jest to, że nie wszystko da się zrobić samej. Należy poszukać ludzi, którzy mogą nam pomóc robiąc pewne rzeczy lepiej np. opiekunkę do dziecka. Ponieważ jestem z zawodu menadżerem to myślę, że delegowanie zadań przyszło mi łatwiej. Dodatkowo miałam świetną osobę, która spędziła z nami dziesięć lat zajmując się moimi dziećmi. Oczywiście trzeba również mieć partnera, który wspiera tę ideę. Nie wszyscy mężowie czy partnerzy chcą mieć kogoś kto mieszka w tym samym domu i opiekuje się ich dziećmi. To jest bardzo ważny aspekt życia małżeńskiego, że partner akceptuje nasz sposób życia. Jeżeli chce się żyć aktywnie, nie ma innej możliwości. Trzeba się otoczyć przyjaznymi ludźmi, którzy pomagają w codziennych sytuacjach.

SZ: Jak Pani jako szefowa podchodziła do macierzyństwa swoich pracownic?

IK: Zawsze byłam rzecznikiem macierzyństwa. Gdy byłam członkiem zarządu w Orange, zaszłam w drugą ciążę. Wtedy przychodziło do mnie wiele kobiet, które zadawały mi pytanie czy też mogą zajść w ciążę. I oczywiście za każdym razem mówiłam, że tak. One bardzo bały się utraty pracy, więc byłam wtedy gwarancją tego, że tę pracę utrzymają, że będą miały gdzie wrócić. Myślę, że ta sytuacja otworzyła mi oczy na to jak bardzo kobiety przeżywają ten stan. Generalnie macierzyństwo jest stresujące. Dla kobiet pracujących dodatkowo dochodzi stres związany z utratą pracy. Często śmieję się, że jestem matką chrzestną wielu ciąż. Popieram i namawiam do macierzyństwa bo myślę, że jest to bardzo wzbogacające doświadczenie. Macierzyństwo to wspaniała część mojego życia.

SZ: Czy Pani zdaniem kobietom jest trudniej odnosić sukcesy w biznesie niż mężczyznom, czy istnieje tzw. „szklany sufit”?

IK: Myślę, że mężczyźni mają łatwiej. Nie spoczywa na nich obowiązek opieki nad dziećmi. Jeżeli nasi mężowie, partnerzy opiekują się dziećmi, to wspaniale, ale generalnie większość z tych, którzy są w świecie biznesu, mają żony, które zajmują się wychowaniem dzieci i prowadzeniem domu. Ten obowiązek z nich spada. Natomiast na kobiecie on zawsze jest. Wielokrotnie widziałam sytuacje gdy kobieta była traktowana inaczej bo właśnie urodziła dziecko. Trudno w tym aspekcie mówić o równouprawnieniu. Staramy się, robimy bardzo wiele, aby tzw. „szklanego sufitu” nie było, ale on wciąż jest. Oczywiście nie można również demonizować tego problemu, bo jest wiele wspaniałych kobiet, które zrobiły karierę w biznesie a jednocześnie mają rodzinę i dzieci. Myślę, że trzeba po prostu robić wszystko by promować wzorzec kobiety aktywnej, ale też spełnionej prywatnie. Zbalansowanej, żyjącej holistycznie, mającej dwa światy, prywatny i zawodowy. Nasze życie jest krótkie i nie wiadomo kiedy się skończy. Trzeba więc żyć jego pełnią.

SZ: W jaki sposób Pani zdaniem można zmienić pozycję kobiet w biznesie ?

IK: Myślę, że tylko przykłady kobiet, które robią kariery i mają rodziny, mogą zmieniać stereotypy. Jeżeli popatrzymy sobie na historię człowieczeństwa, to prehistoryczna kobieta robiła wszystko. Patriarchat stworzyliśmy relatywnie niedawno. Ciekawe jest, że społeczeństwa bogate, takie jak Niemcy czy Szwajcaria stworzyły model, gdzie kobieta zostaje w domu. To było i jest wygodne dla mężczyzn. W Polsce w czasach socjalizmu kobiety też robiły bardzo dużo, były wręcz wielofunkcyjne, pracowały, prowadziły dom i wychowywały dzieci. To były takie czasy, że oboje małżonkowie musieli pracować, aby żyć na poziomie. Obydwoje kobieta i mężczyzna mieli obowiązek dbania o całą rodzinę i o sytuację finansową. Dlatego polskie społeczeństwo jest otwarte na kobiety robiące karierę. Uważam jednak, że w pewnym momencie, gdy kobieta chce wejść do zarządu, zostać prezesem, to jest jakaś taka blokada. Tu statystyki odstają od normy. Mamy około 10 – 14% członkiń zarządu, a około 3% prezesek. Czyli ta ostatnia mila jest trudna dla kobiety. Często słyszę, że kobiety po prostu nie chcą obejmować tak odpowiedzialnych stanowisk. Uważam, że to nasza rola, by promować awanse kobiet. Pokazywać, że jest w tym również przyjemność. Musimy sobie uświadomić, że życie z dzieckiem kiedyś się kończy. Gdy dziecko wychodzi z domu, wówczas kobieta, która nigdy nie pracowała zostaje bez perspektyw. Życia zawodowego już nie zbuduje, bo często jest za późno. Doświadczenie zawodowe i sieć kontaktów buduje się latami. Nasz rozwój jest podstawą szczęśliwego życia. Myślę również, że nawet w tak trudnych sytuacjach, jakimi zajmuje się Fundacja, warto promować aktywność zawodową, w szczególności wśród kobiet, które mają niepełnosprawne dzieci.

SZ: Zgadzam się. Staramy się w naszej Fundacji aktywizować zawodowo zarówno mamy, które mają niepełnosprawne dzieci jak i te, których dzieci już odeszły. To jest dla mnie osobiście bardzo ważne. Fundacja opiekuje się dziećmi z najcięższymi wadami, które odchodzą. Nam już od początku działalności Fundacji odeszło czternaścioro dzieci i rzeczywiście z moich obserwacji wynika, że w tak trudnym momencie łatwiej jest tym matkom, które wcześniej pracowały i mogą dalej pracować po śmierci dziecka. Najtrudniej jest, gdy kobieta całe życie nie pracowała i po odejściu dziecka zostaje zupełnie sama, bez żadnych perspektyw, pracy, doświadczenia. To są zawsze bardzo trudne sytuacje.  

IK: Tak, to musi być bardzo trudny moment gdy dziecko odchodzi. Zostanie samej w pustym domu jest osobistym dramatem. Dlatego wierzę w aktywizację zawodową tych kobiety i chciałabym im w tym pomagać. Ważne jest by wróciły do życia zawodowego. Zbudowały inny świat i stały się jego aktywną częścią. Myślę, że to wielkie i ważne zadanie dla Fundacji, nieść pomoc tym które zostają same.

SZ: Tak, nie ma chyba niczego gorszego dla rodzica, gdy musi pożegnać swoje dziecko. Jest to zupełnie nienaturalna sytuacja… Czy w Pani życiu zawodowym były dłuższe przerwy związane z macierzyństwem ?

IK: Przy pierwszym dziecku wyłączyłam się z pracy na osiem miesięcy, a przy drugim na trzy miesiące. Miałam więc taki czas, kiedy byłam tylko z dziećmi. Przy drugim dziecku musiałam szybciej wrócić bo byłam wtedy członkinią zarządu i nikt na mnie dłużej by nie czekał.

SZ: Pani Iwono, czy ja dobrze pamiętam, że miała Pani również swoją firmę i swoją markę odzieżową?

IK: Tak, dobrze Pani pamięta. Nie jest ona w tej chwili aktywna, ale przez kilka lat prowadziłam swoją firmę z marką odzieżową. Ponieważ obecnie jestem prezeską zarządu DCG i nie mogę prowadzić działalności konkurencyjnej zawiesiłam swoją spółkę.

SZ: W jaki sposób woli Pani pracować – czy w swojej firmie, tworząc swoją markę czy dla tak znanej marki jak Deni Cler?

IK: To są dwa różne światy. Myślę, że są ludzie, którzy mają predyspozycje, żeby robić karierę w organizacjach, a są też ludzie którzy mają predyspozycje, żeby robić własne biznesy. Ja jestem efemerydą łączącą te dwa światy, dobrze czuję się w korporacjach i firmach, ale na pewno element przedsiębiorczy jest we mnie bardzo mocny. Z doświadczenia mogę powiedzieć, że przekonanie, że gdy będę miała swoją firmę, to będę miała więcej czasu dla siebie, dla rodziny jest błędem. Wiele kobiet, których mentorem miałam przyjemność być (jestem mentorem w dwóch fundacjach – Sieci Przedsiębiorczych Kobiet i Fundacji Liderek Biznesu) przychodziło do mnie właśnie z takim pytaniem, jak odejść z korporacji i założyć własną firmę. Często były zmęczone i wypalone zawodowo.  Powodem do założenia swojego biznesu była chęć niezależności i wolnego czasu, którego im brakowało w korporacjach. Myślały, że będą miał więcej czasu dla dzieci i dla siebie. To jest totalne nieporozumienie. W pierwszej fazie zakładania własnego biznesu nie ma wolnego czasu. Pracuje się dwadzieścia cztery godziny na dobę i siedem dni w tygodniu. Generalnie nie ma czasu na nic. Jest tylko czas na biznes.

SZ: Co jest dla Pani najtrudniejsze w byciu kobietą biznesu?

IK: Nie postrzegam bycia kobietą biznesu jako coś trudnego. Moje życie jest dosyć dynamiczne, kompleksowe, mam dwa światy, prywatny i zawodowy. Pracuję i żyję czerpiąc z tego przyjemność.

SZ: Wiele ostatnio mówi się o społecznej odpowiedzialności w biznesie. Czy uważa Pani, że firmy czy też osoby, którym udało się osiągnąć sukces w biznesie mają obowiązek wspierania słabszych, tych, którym się z jakich względów życiowych się nie udało?

IK: Uważam, że umiejętność dzielenia się z innymi jest piękną cechą i szczególnie my – kobiety sukcesu powinniśmy promować bycie użytecznymi społecznie, bycie wsparciem dla innych, którzy potrzebują pomocy. W Polsce jest na pewno wiele osób, które pomagają robiąc fantastyczne projekty charytatywne. Myślę, że polskie społeczeństwo wraz z bogaceniem się, będzie otwierało się na dobroczynność. Polacy mają wielkie serca. Potrzebny jest również w tym zakresie wzrost świadomości społecznej.

SZ: Jakiej grupie społecznej najchętniej Pani chciałaby pomóc?

IK: Kobietom.

SZ: Czyli dobrze trafiłam z naszą akcją ? Dzięki akcji Kobiety Biznesu chcemy właśnie wesprzeć kobiety – matki ciężko chorych dzieci.

IK: Tak, bardzo dobrze Pani trafiła. Wspieram także kobiety, które chcą coś zmienić lub poprawić w swoim życiu. Nie tylko robią karierę, ale też pragną mieć rodzinę. Myślę, że wspieram idę równowagi ponieważ uważam, że to podstawa szczęśliwego życia.

Potrzebę równości i równouprawnienia wynosi się przede wszystkim z domu. W momencie kiedy partner nas wspiera możemy się rozwijać. To widzą nasze dzieci. Obserwując taki model rodziny same będą tego szukać i wymagać. One dalej stają się nośnikiem pewnego modelu rodziny. Jestem za równością i życzyłabym sobie, by moje córki nie miały dyskusji o szklanym suficie, którą ja mam od dziesięciu lat. Życzę im żeby zrobiły fantastyczne kariery i miały wspierających mężów i oczywiście dzieci.

SZ: Co jest dla Pani najważniejsze w życiu? Jakimi wartościami się Pani kieruje?

IK: Szczęście, miłość i równowaga. To są najważniejsze rzeczy. No i oczywiście zdrowie szczególnie w tym trudnym okresie pandemii. No bo wiemy, że bez zdrowia nic się nie udaje. Na początku należy pomyśleć o tym co muszę zrobić dla siebie by być zdrowym człowiekiem. Tylko gdy jesteśmy zdrowi i silni to możemy coś z siebie dać, coś zostawić społeczeństwu.

SZ: W jaki sposób Pani dba o swoją równowagę życiową?

IK: Staram się robić kilka rzeczy oprócz pracy. Po pierwsze, staram się prawidłowo odżywiać. Od trzech lat jestem wegetarianką. Jem dużo ryb, owoców morza i warzyw. Drugim ważnym elementem jest sport, który bardzo lubię i czynnie uprawiam. Trzeci to czas dla mojej rodziny.

SZ: Wymieniła Pani również szczęście. Czym dla Pani jest szczęście i jak je osiągnąć?

IK: Myślę, że mówiąc o szczęściu kluczowe jest połączenie właśnie dwóch światów: zawodowego i prywatnego oraz ciągły wielowymiarowy rozwój. Pięknie jest się rozwijać też będąc żoną i matką. Ważne jest by „otwierać drzwi swoim dzieciom”, nie kontrolować ich tylko inspirować. Ostatnio z mężem mieliśmy taką śmieszną sytuację. Ktoś nas zapytał kiedy się pobraliśmy, a my nie pamiętaliśmy. Zastanawialiśmy się czy to był 16 czy 17 czerwca? Doszliśmy do wniosku, że to nieistotne. Najważniejsze, że jesteśmy zgodnym małżeństwem od dwudziestu czterech lat.

SZ: Gratuluję serdecznie tak pięknej rocznicy.

IK: Myślę, że to właśnie jest oznaka szczęścia, prawda?

SZ: Jak najbardziej. Szczególnie w dzisiejszych czasach, gdy rozwody są nagminne.

IK: Życzę wszystkim kobietom, żeby znalazły takiego partnera, z którym mogą przeżyć całe życie do późnej starości.

SZ: To jest piękne. Mąż również pracuje w biznesie?

IK: Tak. I to jest też element, który nas spaja, wzajemne zrozumienie i szacunek dla pracy, którą wykonujemy. On mnie rozumie, a ja jego. To jest dla mnie bardzo ważne. Mam partnera, z którym mogę porozmawiać o wszystkim. To jest szczęście.

SZ: Tak, w zupełności się z Panią zgadzam. Myślę, że to zdanie: „mam partnera, z którym mogę porozmawiać o wszystkim i to jest szczęście” jest cudownym zakończeniem naszej rozmowy. Dziękuję bardzo.


Zdjęcia: Marcin Biedroń, A12